Czy na półrocze liczy się ocena z zachowania? 2012-01-13 18:16:22; Czy jeśli na 1 półrocze miałam 3 z historii a na drugie 1 to będę miała 2 na koniec roku? 2012-05-27 13:35:15; Jakie mieliście zachowania na półrocze? ; d 2012-03-07 15:25:12; Co miałeś/aś na półrocze z zachowania? 2012-02-09 17:41:47
Nauczyciele wystawili uczniom zagrożenia oceną niedostateczną. Niektórzy wręcz sypnęli jedynkami, tak na wszelki wypadek, bo bez uprzedzenia rodziców o zagrożeniu nie można postawić tej oceny na koniec półrocza. Poprzednie pokolenia były bardziej buntownicze, więc jak ktoś miał średnią np. 2,2, to nie przyjmował do wiadomości, że grozi mu jedynka. Nie zgadzał się z zagrożeniem, nie przyjmował kartki, żądał usunięcia wpisu z dziennika. Bywało z tego powodu naprawdę gorąco. Dzisiejsi uczniowie są inni. Jak ktoś ma średnią 1,7 lub nieco wyższą, to po otrzymaniu informacji o zagrożeniu jedynką na semestr, więcej nie pojawia się w szkole. Wcześniej oczywiście liczy, czy nie przekroczy 50 proc. nieobecności i nie będzie musiał zdawać egzaminu klasyfikacyjnego. Jeśli wszystko się zgadza, nie ma go na lekcjach, czasem tylko z zagrożonego przedmiotu, aż do dnia wystawienia oceny. Zgodnie ze statutem nauczyciel nie może z 1,7 postawić jedynki. Wychodzi więc dwójka – i to wszystko dzięki nieobecnościom, a nie wzięciu się do nauki. Przepisy kompletnie nie nadążają za przemianami społecznymi. Szkoła informuje rodziców, licząc, że pomogą w zdyscyplinowaniu ucznia. Tymczasem rodzice odbierają takie zagrożenie jako szczyt idiotyzmu. Przed świętami jedynka? A co niby dziecko ma robić? Uczyć się w Boże Narodzenie? Trzeba więc ten idiotyzm zwalczyć podobną głupotą. Najlepszy sposób: nie posyłać dziecka do szkoły. Zamiast pisać do rodziców ciepłe słowa z okazji zbliżających się świąt, życzyć siły podczas szukania prezentów, hojnych pracodawców, aby nie żałowali na premie, muszę powiadamiać o zagrożeniach jedynkami – wielokrotnie na wyrost. Przepraszam za szkołę, dla której najważniejsze stało się gromadzenie papierów na wszystkich i przeciwko wszystkim. Poprzednie pokolenia wychowawców były bardziej buntownicze, a obecne… sami widzicie.
07.06.2023. Najważniejsze w poniższym artykule: Uczeń może maksymalnie raz w ciągu etapu edukacyjnego przejść do wyższej klasy z jedynką; Uczeń ma możliwość poprawienia zagrożenia oceną niedostateczną; Nauczyciel nie może wstawić jedynki za nieobecność na sprawdzianie.
Matma niszczy mi zycie Witam, od roku mam ogromny problem z matematyką. Aktualnie uczęszczam do jednego z lepszych liceów krakowskich, jestem w 2 klasie i mam zagrożenie na półrocze. Nie mam żadnej pozytywnej oceny, choć chodzę raz w tygodniu na korepetycję, staram się też sama przerabiać zadania, (przyznaję, że niedużo poświęcam na to czasu, ponieważ mam 19 przedmiotów i nie wyrabiam z czasem, ale staram się, kiedy tylko mogę) na lekcji uważam, siedzę zawsze z przodu, zawsze uczę się teorii i umiem wzory. Mam wrażenie, że zrobiłam już wszystko, a dalej nie mogę sobie poradzić z moim problemem. Dodam, że w podstawówce i gimnazjum miałam 4 z matmy bez większego wysiłku. Nie mam pojęcia co się dzieje, na lekcji przeważnie wszystko rozumiem, korepetytorka mówi, że nie ma sensu tłumaczyć mi bieżącego materiału bo go rozumiem. Wiem, że mam zaległości w niektórych podstawach, i to dosyć spore, staram się je powoli nadrabiać wszystkie, bo wiem, że to niezbędne do nauki dalszego materiału, ale nie rozumiem, jak to jest możliwe, że z każdego sprawdzianu dostaję 1. Szczególnie, że w większości wypadków wychodzę po kartkówce prawie pewna, że zrobiłam dobrze większość rzeczy (choć zdarzały się takie tematy, że wychodziłam po teście pewna, że mam 1) Jestem umysłem językowym, znam 4 języki (2 z nich na poziomie C1/C2, pozostałe 2 na poziomie B1/B2), mam prawie same czwórki, kilka piątek i trójek. Nie sądzę, abym była jakaś tępa, wręcz przeciwnie, zawsze miałam bardzo dobre oceny a mało się uczyłam. Dodam, że naprawdę staram się patrzeć na matmę z fascynacją i naprawdę uważam, że jest ciekawa, nie jestem nastawiona w sposób "nie rozumiem i nigdy nie będę w stanie zrozumieć", ale też nie lekceważę powagi sytuacji, już nie wiem co robić, czuję się tak bezsilna, że doprowadza mnie to często do płaczu. Jest to mój jedyny problem, który wszystko psuje. Bo co z tego, że jestem finalistką w olimpiadach, jak nie mogę napisać kartkówki z matmy na głupiego dopa? Czytałam o dyskalkulii, i pomyślałam, że może to jest moim problemem i faktycznie połowę objawów mam, typu trudności odczytywania godziny z tradycyjnego zegara, mylenia znaków matematycznych czy trudności z liczeniem w pamięci, ale bardziej chodzi o to, że zajmuje mi to trochę dłużej (kilka sekund). Na testach trochę trudno mi się skoncentrować, zdarza mi się, że nad jednym prostym działaniem muszę się zastanowić kilka razy. Czasami się stresuję, ale chyba nie aż tak bardzo, by to było główną przyczyną mojego problemu... pomocy! Już naprawdę nie wiem co robić.
To nie historia :) Możesz spróbować na spokojnie porozmawiać z Panią od matematyki, możesz powiedzieć wychowawczyni o zaistniałej sytuacji. Mam podobny problem i np chodzę na kółko wyrównawcze żeby nauczycielka zauważyła że zależy mi poprawić oceny. Ale przede wszystkim systematycznie powtarzaj materiał i możesz się
zapytał(a) o 23:06 Co się dzieje jak się ma zagrożenie na półrocze..? jw. mam zagrożenie z fizyki .' ;/ Trzeba zdawać materiał..? Nie przechodzi się...?Nie można mieć wyższej oceny niż 3 na koniec roku ..?Co się w tedy dzieje..? Odpowiedzi aa idze idze !poważnie się pytam ! _doxen_ odpowiedział(a) o 23:10 Może Cię wziąć na zaliczanie komisyjne, to wtedy masz 2 na semestr ale w drugim semestrze jak będzie Ci wychodziła 2 to z twojej nauczycielki może być taka suka ,że Cię nie mieć większą ocenę niż 3 na koniec rodziców poinformować o twoich zaległościach w materiale. Więcej pytań?;D EKSPERTnei odpowiedział(a) o 10:58 Nic sie nie dzieje. Ale faktycznie nie mozna miec wyzszej oceny niz 3 na koniec roku, bo nawet gdybys mial same 5 w drugim polroczu, to srednia z calego roku wychodzilaby i tak 3. Uważasz, że ktoś się myli? lub
Promocja z oceną niedostateczną nie jest możliwa, jeśli jesteś w ostatniej klasie danego etapu nauczania (czyli np. w 6 SP, w 3 gimnazjum, itp.). Jeśli chodzi o dostosowanie wymagań. Twoi rodzice powinni zgłosić ten fakt dyrektorowi szkoły, najlepiej na piśmie z przykładami niestosowania się nauczycielki do dostosowania wymagań.
Komentarze sameQuizy: 280 Nie masz zagrożenia! Z Twoich odpowiedzi wynika, że nie masz zagrożenia w tym semestrze. Udało mi się zgadnąć? Podziel się wynikiem w komentarzu!Dokładnie UvU Odpowiedz I LOVE IT🥦🧩👓 Odpowiedz Nie masz zagrożenia! Z Twoich odpowiedzi wynika, że nie masz zagrożenia w tym semestrze. Udało mi się zgadnąć? Podziel się wynikiem w komentarzu! Zgadza się. Moje oceny na półrocze: Polski-5 Matematyka-5 Angielski-6 WF-6 Plastyka-5 Muzyka-6 Zachowanie-wzorowe Średnia na 1 (Nie mam fizyki, chemii anii WOS-u, bo chodzę do 5 klasy. Sorry jak przeoczyłam jakiś przedmiot) Odpowiedz @CzekoladkaTV A biologia i historia? (spoko, jeśli nie masz .w.) Odpowiedz Nie mam zagrożenia więc nie zgadłeś/aś Odpowiedz Nie mam zagrożenia ( mam czerwony pasek w poprzednich klasach) Odpowiedz możliwe że o czymś zapomniałem ale chodzi o to ze mam dobre oceny Odpowiedz tak ale pisali żeby powiedzieć więc muwie jakie że to się nie zgadza ale jak musicie wszyscy brać to dosłownie to ok Odpowiedz A pi za tym kolega dał mi wyzwanie to pszyjołem Odpowiedzpokaż więcej odpowiedzi (1) masz zagrożenie ciekawe fizyka-6 chemia-4 matematyka-5 WF-6 Angielski-5 niemiecki-3 polski-4 zachowanie (; – 3 Odpowiedz Nie masz zagrożenia! Prawda, tylko z fizy 2 mi wychodzi ale nie jest źle Odpowiedz Mam zagrożenie wyszło mam xdd Odpowiedz Nie masz zagrożenia! Z Twoich odpowiedzi wynika, że nie masz zagrożenia w tym semestrze. Udało mi się zgadnąć? Podziel się wynikiem w komentarzu!mam z czterech przedmiotów, oops Odpowiedz
Do szkoły pierwszego wyboru należy dostarczyć podpisany wniosek, a także zaświadczenia, jeśli spełniasz szczególne kryteria (takie jak problemy zdrowotne ograniczające możliwość wyboru kierunku kształcenia ze względu na stan zdrowia, wielodzietność rodziny kandydata, niepełnosprawność kandydata, niepełnosprawność jednego z rodziców kandydata, niepełnosprawność obojga
„Z uczniem są problemy”. Skarżą się nauczyciele. Skarżą się rodzice innych dzieci. Dyrektor przyparty do muru. Co najłatwiej zrobić w takiej sytuacji? Jak to co? Polski system oświaty zna jedno doskonałe rozwiązanie, niezawodny sposób na wszystko. Nauczanie indywidualne! Tylko dla kogo jest ono „lekiem na całe zło”? Dla ucznia czy może dla szkoły? W ostatnich latach w polskich szkołach można zaobserwować coraz częstsze sięganie po nauczanie indywidualne jako sposób radzenia sobie z „trudnymi uczniami”. W świetle najnowszych przepisów – Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej obowiązującego od bieżącego roku szkolnego oraz listu wystosowanego niedawno przez MEN do dyrektorów szkół, problem nabiera jeszcze większej aktualności i jaskrawości. Postanowiłam więc przyjrzeć mu się uważniej. Poniższy tekst nie jest oczywiście żadną „oficjalną wykładnią”, a jedynie moimi prywatnymi refleksjami wynikającymi z autopsji (sama mam dziecko korzystające z nauczania indywidualnego) oraz obserwacji (rozmów z rodzicami, nauczycielami i dyrektorami szkół). A przemyślenia te wynikają bezpośrednio z pytań, jakie zadałam sobie, analizując sytuację własnego syna i innych dzieci nauczanych indywidualnie, z którymi mam kontakt: Dla kogo jest przeznaczone nauczanie indywidualne? Czy ma ono służyć uczniowi, czy szkole? Czy ta forma nauczania nie jest nadużywana? Odpowiedzi, jakie nasuwają mi się po przeanalizowaniu znanych mi przypadków, budzą we mnie pewne wątpliwości. DLA KOGO? Nauczanie indywidualne jest przeznaczone dla uczniów, „których stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do […] szkoły”. Właśnie! Uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczniowi uczęszczanie do szkoły, a nie szkole radzenie sobie z uczniem. Zanim rodzice wystąpią z wnioskiem o nauczanie indywidualne, a dyrektor wyda zarządzenie, warto pamiętać, że ten przepis został utworzony na potrzeby dzieci przewlekle chorych, niepełnosprawnych oraz upośledzonych w stopniu znacznym. Takich, które nie dadzą rady dotrzeć do szkoły, więc nauczyciele muszą przychodzić do nich, a także takich, dla których uczestniczenie w lekcjach z oddziałem klasowym w pełnym wymiarze godzin jest zbyt wielkim obciążeniem. Nauczanie indywidualne nie jest więc z definicji przeznaczone dla uczniów, którzy mają kłopoty w nauce lub sprawiają problemy wychowawcze. Tym dzieciom także należy pomóc, współczesna szkoła dysponuje wieloma formami takiej pomocy. Warto więc najpierw przemyśleć objęcie ucznia opieką psychologiczną, pedagogiczną, zaproponować rodzicom różnorodną ofertę zajęć terapeutycznych prowadzonych przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne, zanim zadecyduje się, że „tutaj jest potrzebne nauczanie indywidualne”. DLA DOBRA UCZNIA CZY DLA WYGODY? Z zasady nauczanie indywidualne powinno być rozwiązaniem pomocnym dla ucznia, podjętym z uwagi na jego dobro. Jednak nie zawsze właśnie takie są powody skorzystania z tej formy kontynuowania nauki. Zdarza się, że priorytetem okazuje się wcale nie rozwój dziecka, a wygoda szkoły, nauczycieli albo rodziców. Ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, że wszyscy zaangażowani w sprawę kierują się wyłącznie dobrem dziecka, gdy decyzja o nauczaniu indywidualnym zapada, ponieważ uczeń sprawiał zbyt duże problemy wychowawcze albo znacząco odstawał od reszty klasy szybkością przyswajania materiału. Wówczas pojawia się pytanie: czy to przypadkiem nie dlatego, że on po prostu przeszkadzał, był uciążliwy i praca z nim wymagała od nauczycieli zwiększonego wysiłku? A może chodziło o to, by uspokoić innych rodziców, nieustannie przychodzących na skargę (w skrajnym przypadku próbujących sterroryzować dyrektora lub nachalnie odwiedzających kuratorium oświaty)? A może ciężko było się porozumieć z rodzicami tego dziecka i nie byli oni chętni do współpracy ze szkołą, ignorowali problem? Albo to właśnie sami rodzice chcieli pozbyć się nieustannych wezwań do szkoły i nieprzyjemnych sytuacji? Uczeń taki jest kłopotliwy. Ciężko się z nim pracuje. Stanowi problem dla szkoły, dla rodziców. Ale czy nauczanie indywidualne nie jest w takich przypadkach pójściem na łatwiznę, po linii najmniejszego oporu? Bo tak wygodniej. Można więc skierować ucznia do lekarza psychiatry przyjmującego w pobliskiej poradni psychologiczno-pedagogicznej i, jeszcze przed dokładnym przebadaniem go, wyprosić (wypraszającym może być rodzic dziecka albo pedagog szkolny) wstępną diagnozę na podstawie wywiadu i wystawienie orzeczenia o potrzebie indywidualnego nauczania. Problem zniknie i wszyscy będą szczęśliwi. Nauczyciele odetchną z ulgą, rodzice przestaną być nieustannie wzywani, dyrektor nie będzie musiał wysłuchiwać ciągłych skarg i zażaleń, nikt nie będzie się już awanturował... Istna sielanka… Ale czy takie rozwiązanie na pewno w każdym z tych przypadków jest dobre dla ucznia? Czy to jego potrzeby są tutaj na pierwszym miejscu? KIEDY DOCHODZI DO NADUŻYCIA? Nauczanie indywidualne – kiedyś przyznawane w przypadkach jednostkowych – teraz jest orzekane coraz częściej. To smutne, ale taki proceder zaczyna przypominać jakąś ogólną tendencję, nowy trend, żeby nie powiedzieć wprost – modę. Warto więc przemyśleć, czy dzieje się tak z powodu nagłego wzrostu przewlekłych chorób wśród dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, czy też ze zgoła innych powodów. Kiedy zatem dochodzi do nadużycia? Moim zdaniem w każdym przypadku, w którym powodem zapadnięcia takiej decyzji jest cokolwiek poza faktycznym stanem zdrowia ucznia. Czasem to rodzice stawiają szkołę przed faktem dokonanym, a czasem szkoła naciska na rodziców. Przykłady można by mnożyć: Dziecko zdrowe lub chore w stopniu pozwalającym na uczęszczanie do szkoły, które z powodu niechęci do nauki znacząco odstaje poziomem wiedzy od klasy – tutaj potrzebne jest zmotywowanie do nauki i wzmożona praca nauczycieli oraz rodziców, nie specjalne względy. Nauczanie indywidualne to nie zajęcia wyrównawcze. Uczeń sprawiający kłopoty wychowawcze, usunięty z klasy, bo przeszkadza, a nauczyciele nie radzą sobie z utrzymaniem dyscypliny w jego obecności – nauczanie indywidualne to nie sposób na pozbywanie się odpowiedzialności i problemów, odciążanie nauczycieli. Uczeń pełnoletni, niezainteresowany nauką i niemający chęci korzystać z przysługującego mu prawa kontynuowania edukacji, którego rodzice chcą, by skończył szkołę w „trybie eksternistycznym” – nauczanie indywidualne to nie „eksternistyczne LO”, uczeń pełnoletni nie ma obowiązku szkolnego, ma tylko prawo do nauki, zmuszanie go do skorzystania z niego, gdy sam tego nie chce, mija się z celem. Uczeń niepełnosprawny zdolny do uczęszczania do szkoły posiadającej klasę integracyjną – jeżeli tylko istnieje taka możliwość, należy integrować dzieci niepełnosprawne z grupami rówieśniczymi, nauczanie indywidualne to ostateczność. Uczeń z problemami w kontaktach z rówieśnikami/niedostosowany społecznie – przyznając mu nauczanie indywidualne, można go jedynie skrzywdzić. Dzieci z tym problemem potrzebują socjoterapii, nie izolowania. Nie da się pomóc dziecku wyrobić prawidłowych zachowań społecznych bez stałego kontaktu z grupą rówieśniczą. Dziecko z depresją leczone farmakologicznie – spotkałam się z przyznaniem takiemu dziecku nauczania indywidualnego, podczas gdy jest to całkowicie zbędne, depresja leczona farmakologicznie pozwala na normalne funkcjonowanie w środowisku klasowym, natomiast izolacja może jedynie negatywnie wpłynąć na samopoczucie dziecka. Cieszy mnie więc, że MEN wziął sprawę w swoje ręce i żywo zainteresował się tym aktualnym, a kontrowersyjnym zagadnieniem. Mam nadzieję, że nowe przepisy – te już powstałe, a także aktualnie przygotowywane rozporządzenie, dotyczące sposobu opiniowania i orzekania o nauczaniu indywidualnym – przyczynią się do bardziej świadomego i ostrożniejszego korzystania z tej formy, zarówno ze strony dyrektorów, nauczycieli, jak i rodziców oraz samych uczniów.
. 494 645 194 10 383 720 136 439
co jeśli mam zagrożenie na półrocze